Nie ma rozdziału
Na żadnym blogu
Czemu?
Bo kartkowki i sprawdziany ;_;
Już się zabralam trochę za pisanir na drugiej Jelsie ale cóż xd
Głupia szkoła i Głupi program naprawczy
Bardzo Przepraszam
Macie za to innego bloga!
http://swiat-klaudi.blogspot.com/?m=1
Blog mojej przyjaciolki :)
Będzie jej zapewne miło jak ktoś zerknie c;
Jeszcze raz Przepraszam i pozdrawiam
Aria /ZOFIJEK; -;
(NIE ZOŚKA PLIZ )
niedziela, 20 września 2015
sobota, 12 września 2015
2 Kot, Baza Strażników i małe spóźnienie.
Oczami El.
Odwróciłam się i zobaczyłam białowłosego chłopaka z nienaturalnie niebieskimi tęczówkami,które były jakby ozdobione srebrną wstążką.Patrzył się na mnie a ja zrobiłam zdziwioną minę. Po chwili się niby opanował i powiedział do mnie coś typu:
--He...Heej, bo różdżka... twoja.. wypadła i torba- spojrzałam się na niego jak na wariata, a on to chyba zauważył bo się zaczerwienił, co było wyraźnie widać na jakiego jasnej, trochę szarej skórze. Dał mi po prostu różdżkę.
-Wypadła Ci..
Spojrzałam na różdżkę bardzo uważnie. Coś mi w niej nie pasowało. Niby też miała śnieżynki, ale jednak..
-To nie moja.. -chłopak spojrzał na różdżkę którą trzymał w prawej ręce i się otrząsnął.
-Przepraszam.- powiedział i wymienił różdżki - są bardzo podobne i.. -dodał
-Rozumiem - uśmiechnęłam się lekko - Nazywam się Elsa Cowflowd, a Ty?
-Ja jestem Jack Frost. A to mój kolega Flynn.-Hiccup troszkę groźnie na niego [Jacka ] popatrzył.
-To jest mój chłopak Hiccup -uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Obydwoje popatrzyli na siebie jakby się mieli zabić.
-Znacie się? -spytałam.
-Mhm.. -mruknęli
-Uhm... -chciałam przerwać napiętą atmosferę- pójdziesz z nami do lodziarni Floriana?
-Z wielką chęcią!
I tak: ja, Hiccup, Jack, Flynn, rodzice Hiccupa i moi poszliśmy do lodziarni. Moja mama rozmawiała z mamą Hiccupa. Raczej przyjemnie im się rozmawiało, chociaż od czasu do czasu gdy spoglądała [mama Hiccupa ] n swojego męża to aż mnie przeszywały drzeszcze. Jego ojciec wyglądał jakby miał ją zabić. Rozmowa naszych ojców nie przemijała już tak fajnie jak rozmowa matek. Mój ojciec opowiadał o swojej pracy, o giełdach itp a jego słuchacz tylko wydawał odgłos 'mhm '. Ja natomiast gadałam z chłopakami. Od czasu do czasu mój chłopak patrzył wściekle na Jacka, i na odwrót. Bardzo polubiłam Flynna i białowłosego. Jack mi powiedział, że jest strażnikiem marzeń i włada mocą lodu jak ja! Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam! Rozmawialiśmy o tym jakie będziemy mieć przedmioty. Najbardziej to nas ciekawiła obrona przed Czarną Magią. Chociaż Hiccup zachowywał się jakby on chciał stosować czarną magię. Ale nie zwróciłam na to uwagi. Zachwycałam się również transmutacją. Zamienianie się w coś to było dla mnie coś wspaniałego. W pewnym momencie usłyszałam głos naszych matek.
-Elso, musimy już iść.. pożegnaj się z kolegami -zrobiłam smutną minę. Tak bardzo chciałam tu zostać, poznać inne magiczne miejsca na Pokątnej, a moi rodzice musieli się spieszyć.. Jack na mnie spojrzał.
-Może ze mną zostać! Później bym ją odprowadził do domu..
-Ale to jest 50 km od Londynu..
-Nie ma problemu- uśmiechnął się szeroko
-Jeżeli będzie przed 20 w domu to się zgadzamy - powiedział poważnie mój ojciec. Ugh.. córeczka tatusia.
-Oczywiście.
-To do zobaczenia Elso.
-Ta.. my też musimy iść Hiccupie. - on przytaknął i do mnie podszedł.
- Muszę iść kochanie..
-Tak wiem -uśmiechnęłam się i chwyciłam jego ręce.
-Baw się dobrze - pocałował mnie czoło i odszedł. Jeszcze przez chwilę patrzyłam na sylwetki moich rodziców i Hiccupa, a potem odwróciłam się w stronę Jacka. Ten miał zniesmaczoną minę.
-Co się stało? -zapytałam
-Jak taka osoba jak Ty może chodzić z takim chłopakiem jak on?!
-Co masz na myśli?
-On nie jest Ciebie wart..
-Słucham?!
-Jesteś zbyt wspaniała, żeby ktoś tak bezwartościowy jak on, chodził Tobą.
Lekko się zarumieniłam, co chyba zauważył bo się uśmiechnął.
-Ale on nie jest bezwartościowy..
-Przekonasz się jak pójdziesz do innego domu niż Slytherin..
-Niby czemu?
-Ty zupełnie nic o nim nie wiesz- chciałam już zaprzeczyć i powiedzieć, że jednak jestem jego dziewczyną i coś o nim wiem, ale nie chciałam się wdawać w kłótnie z nowo poznanym kolegąktóry na dodatek jest bardzo przystojny.
Nic nie odpowiedziałam.
-Może pójdziemy zobaczyć zwierzaki?- powiedział nagle Jack.
-Ja już dostałem..- powiedział troszkę zawiedziony Flynn i wyciągnął ropuchę ze swojej torby. Poczułam wobec niej lekką odrazę, ale chciałam ją ukryć przykrywając ją lekkim uśmiechem.
-Śliczna... lub śliczny..- skłamałam- jak się nazywa?
-Florian.
-Urocze imię- uśmiechnęłam się szeroko- Jednak chciałabym pooglądać jeszcze inne zwierzęta..
Więc poszliśmy do sklepu zoologicznego. Było czuć, że było tu pełno zwierząt: pełno skrzeków, miauczeń, pohukiwań, sierść na podłodze i latające pióra. Czasem myślałam, że się uduszę. Zobaczyłam kobietę, zamiatającą to, co spadło z klatek na podłogę.
-Dzień dobry!- krzyknęłam radośnie.
-Dzień dobry- powiedziała smętnie.
Oglądałam z Jackiem i Flynnem sowy, a ja patrzyłam ukradkiem na niektóre koty. Bardzo podobał mi się troszkę gruby popielaty kot z połyskującą sierścią. Jednak bardziej opłacalne było kupienie sobie sowy, dzięki której można było porozumiewać się z innymi. Po długim namyśle wybrałam brązową puszystą sowę, ze złotymi oczami. Poszłam za nią zapłacić i wyszłam.
-Gdzie jest Jack?- spytałam Flynna. Nie musiałam czekać długo na odpowiedź, bo zaraz ze sklepu wyszedł Jack z puszystym, popielatym kotem, który tak mi się podobał. Podszedł do mnie i mi go dał.
-To dla Ciebie!- powiedział z uśmiechem.
-A-ale.. ja go nie mogę przyjąć...- popatrzyłam na kota, a ten zaczął wesoło mruczeć.
-Chcesz, żeby trafił do kogoś, kogo nie będzie lubił?
-N-no nie...
-Więc go bierz!
-A-ale..
-Ale to pogonili górale!(to było po prostu moje dzieciństwo ;_: dop. aut.)- krzyknął i położył dłonie na biodra. Nie miałam wyjścia- musiałam go przyjąć.
-Dziękuję- szepnęłam i go przytuliłam jedną ręką uważając na kota, którego trzymałam w drugiej. (zadowoleni? :p dop.aut.)
-Wiecie.. bo ja już muszę chyba iść...- powiedział Flynn.- moi rodzice nie będą zadowoleni że tak długo szwędam się po mieście.
-Dobrze- rzekłam i się uśmiechnęłam
-Cześć!- powiedział
-Cześć!- powiedziałam równocześnie z Jackiem i mu pomachaliśmy.
Gdy odszedł Jack do mnie coś powiedział, usłyszałam tylko:
-Cbimytrazśńżko?
-Co?..
-Co robimy teraz?
-Uhmm..-podniosłam troszkę głowę.
-Może ...
-No..?
-Chciałabyś może zobaczyć naszą bazę?
-Uhm.. No dobrze- uśmiechnęłam się mimo zaskoczenia propozycją białowłosego.
-Dobra.. musimy tylko iść gdzieś, gdzie nas nikt nie zauważy..
Otwarłam szeroko oczy i spojrzałam na niego z zapytaniem. Zaczynam się trochę bać.. Jack przewrócił oczami.
-Umiem latać.
-No.. wiem.- jeszcze raz przewrócił oczami.
-Kto normalny, nawet w świecie czarodziejów, lata?! Rozumiem- miotła.. ale tak bez miotły.. i na ulicy?!- zaczęłam w miarę rozumować. Poszliśmy więc w jakąś opuszczona uliczkę (XD). Myślałam że to będzie jakiś lajtowy (mam nadzieję że wiecie o co cho :v) lot. Na moje nieszczęście, gdy tylko Jack chwycił mnie w pasie i zaczęliśmy lecieć, a jak to ja, zaczęłam krzyczeć jak opętana.
Oczami Jacka
-Umiem latać
-No.. wiem- Powiedziała, a ja tylko przewróciłem oczami. Dopiero po chwili zajarzyła (nwm jak to się pisze xd) co powiedziałem.- Kto normalny, nawet w świecie czarodziejów, lata?! Rozumiem- miotła.. ale tak bez miotły.. i na ulicy?!- Zignorowałem to. Zaprowadziłem ją w pierwszą lepszą ulicę, gdzie nie kręcili się ludzie i inne stwory. Chwyciłem ją w pasie i bez zastanowienia odbiłem się od ziemi i polecieliśmy. Po jej minie mogłem zauważyć, że nie spodziewała się czegoś takiego. Zaczęła krzyczeć, aż rozbolała mnie głowa
-Weź no, chyba nie jest tak źle...- Powiedziałem spokojnie, żeby w końcu się zamknęła
-JEST SUUUPER!! ALE KIEDY WYLĄDUJEMY?- Krzyczała, tak jakby nie byłoby jej słychać gdy mówi normalnym głosem...
-Nie musisz krzyczeć, słyszę Cię- Uśmiechnąłem się
-Och... Okej- Zarumieniła się
-Za chwilę wylądujemy-Tak jak powiedziałem, tak się stało. Wylądowaliśmy przy drzwiach naszej bazy. Elsa już chciała je otworzyć i wejść, ale ją powstrzymałem
-Zostaw... U nas załatwia się to inaczej- Mrugnąłem, a ona zrobiła zaskoczoną minę. Chwyciłem ją znowu w pasie i podfrunąłem do najbliższego okna. Stanęliśmy na tym zewnętrznym parapecie. Zaraz wytłumaczyłem o co chodzi.
-Jeśli mam pokazać Ci CAŁĄ bazę, to niektóre pokoje musimy zobaczyć od zewnątrz- Uśmiechnąłem się chytrze, ona zaraz wyczuła co mam na myśli i powiedziała:
-Ty chcesz kogoś podglądać?! To jest nie fair! I jest dosyć nieprzyjemne...
-A kto powiedział, że musi być przyjemne? A poza tym jeśli nas nie zauważą, to nikt nie będzie wiedział, że zrobiliśmy coś 'nie fair'.
-Ale ja będę wiedzieć- Upierała się
-Dobra skończ już.... Ty zawsze jesteś taka sztywna?- Spojrzała na mnie jakbym wybił połowę jej rodziny, a resztę torturował przez 2 miesiące w piwnicy z seryjnym mordercą.
-Nikt mi nie będzie mówił, że jestem sztywna!- Zrobiła się lekko czerwona na twarzy
-No! I to ja rozumiem- Podszedłem bliżej szyby. To był prywatny gabinet, kogo innego jak tylko Zająca. Każdy w bazie miał taki swój kąt, kiedy się coś działo to sobie tam byli, albo tak po prostu też. Też mam taki, ale nie wiem czy jej go pokazać. Popatrzyłem przez okno. Zając siedział u siebie i podrzucał jakąś piłkę. Pokazałem Elsie żeby podeszła, ona zbliżyła się. Chwyciła mnie za ramię i pochyliła się, żeby zobaczyć co się za nim znajduje. Patrzyła chwilę i uznała, że nic ciekawego tam nie ma. Miała rację. Właściwie to co jest ciekawego w Zającu podrzucającemu piłeczkę w swoim gabinecie? Nawet w zwykłym Zającu nie ma nic ciekawego. Przeszliśmy niezauważenie, a przynajmniej tak nam się wydawało, do następnego okna. W nim akurat nikogo nie było, więc zacząłem opowiadać Elsie co się tam zazwyczaj dzieje i kogo to gabinet. Kilka okien dalej znajdowało się biuro Zębuszki. Ona rzadko tam przesiaduje, bo ma dużo pracy w swoim 'królestwie'. Już chciałem zacząć opowiadać, kiedy Elsa potknęła się i o mało nie spadła z gzymsu. Szybko chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie, stawiając na nogi.
-Wszystko ok?- PEŁEN TROSKI zapytałem, a ona zarumieniła się i nie puszczając mojej ręki pokiwała głową, że wszystko w porządku. Nagle otworzył się przed nami portal. El mocniej uścisnęła moją dłoń. Zassało nas do środka i wypluło w środku w centrali.
-Rozumiem, że za mną tęsknicie, ale nie było mnie zaledwie kilkanaście godzin...
-Widziałeś North? Podobno nie było go TYLKO kilkanaście godzin, a już zdążył sobie panienkę załatwić- Powiedział ironicznie Zając, przypatrując się Elsie- A poza tym ty wcale nie byłeś w szkole!
-Bo na razie muszę kupić jakieś potrzebne rzeczy, potem będę chodził do szkoły- powiedziałem i uśmiechnąłem się sarkastycznie
-Ech.. Chodzi o to, że mnie podglądałeś z tą dziewczyną!
-A robiłeś coś nieodpowiedniego, żebym musiał Cię podglądać?- Patrzyliśmy sobie w oczy; z boku to pewnie wyglądało jakbyśmy chcieli się na siebie rzucić, normalka.
-CISZA!!- Przerwał nasze przegadywanki North.- Nie wiem, czy naprawdę Podglądałeś Zająca, Jack, ale musisz wiedzieć, że jako strażnik dziecięcych marzeń powinieneś dawać dobry przykład, a to raczej tym przykładem nie jest.- Przewróciłem oczami- ALE, w związku z tym, że będziesz chodzić do szkoły możemy przymknąć na to oko.
-I, że niby ja, stając się Strażnikiem Marzeń się na to zgodziłem...- Powiedziałem do siebie. Przecież to taka drobnostka, a oni tak ją wyolbrzymiają, ale na szczęście za chwilę podszedł do mnie North i powiedział szeptem:
-Tak naprawdę nie ma żadnej zasady o podglądaniu... Chodzi po prostu o to, że Zając jest wrażliwy na punkcie prywatności...
-To niech sobie zasłania firanki następnym razem- Powiedziałem, ale wtedy przypomniałem sobie, że Elsa nie wie o co chodzi. Wziąłem ją na bok i wytłumaczyłem mniej więcej o co w tym chodzi. Resztę czasu spędziliśmy gadając na wszystkie tematy. Uznaliśmy, że nie chce nam się już zwiedzać tej całej bazy. Rozmawialiśmy sobie, a czas płynął szybko, aż w pewnym momencie Elsa zerwała się na równe nogi i spojrzała na zegar na ścianie.
-Jack! Już jest 20:30! Ja miałam być przed 20 w domu!- Otworzyłem szeroko oczy
-O matko! Racja. (tak wiem, że bardzo kreatywnie ;_;)
-Wstawaj muszę już iść do domu!- Wstałem więc i zabrałem Elsę, a ona tłumaczyła mi po drodze gdzie mam lecieć. Kiedy w końcu dotarliśmy chciałem iść z nią żeby wytłumaczyć, że to przeze mnie i żeby rodzice nie byli na nią źli, ale ona powstrzymała mnie
-Nie musisz ze mną iść, poradzę sobie- Uśmiechnęła się- Dzięki za chęci i miły wieczór
-Nie ma za co. Jak chcesz możemy to powtórzyć.
-Na pewno- Przytuliła mnie - To cześć! I jeszcze raz dzięki!- Ona weszła już do domu, a ja stałem tam chwilkę i cieszyłem się chwilą. Bo jeszcze nigdy nie czułem się tak wspaniale. To naprawdę cudowne uczucie dostać przytulasa od najpiękniejszejifajniejszej dziewczyny jaką do tej pory poznałem! Najlepsza chwila z dzisiejszego, ale i tak już świetnego, dnia.
*************************
No hejo :3
Napisałam tu, ale nie u mnie ;-;
Muszę się spiąć, bo naprawdę dawno nie było rozdziału...
No, ale to nie ten blog żeby się żalić xd
Ważne, że napisałam tu, a Was zapraszam na mojego drugiego bloga o Jelsie Mroźna historia od Asi :3
To chyba tyle
no
to cze
~Asia c:
Hejo hejo xd
Sorry za to tło ale chyba blogger nie ogarnia; _;
Mam nadzieję że się rozdział podoba.
Zapraszam na chłodną miłość gdzie jest nowy rozdział :v
I sorry jak nie będzie rozdziałów często ale ja jednak mam teraz same diagnozy i sprawdziany; -------;
#takbardzogimnazjumbuk
No to ma tyle
Czesc :v
-zofija (zamknij ryja )
Pees
Miło by było gdyby ktoś polecił tego bloga *-*
I przy okazji sorry że nie czytam blogow ale nauka; -----;
-Elso, musimy już iść.. pożegnaj się z kolegami -zrobiłam smutną minę. Tak bardzo chciałam tu zostać, poznać inne magiczne miejsca na Pokątnej, a moi rodzice musieli się spieszyć.. Jack na mnie spojrzał.
-Może ze mną zostać! Później bym ją odprowadził do domu..
-Ale to jest 50 km od Londynu..
-Nie ma problemu- uśmiechnął się szeroko
-Jeżeli będzie przed 20 w domu to się zgadzamy - powiedział poważnie mój ojciec. Ugh.. córeczka tatusia.
-Oczywiście.
-To do zobaczenia Elso.
-Ta.. my też musimy iść Hiccupie. - on przytaknął i do mnie podszedł.
- Muszę iść kochanie..
-Tak wiem -uśmiechnęłam się i chwyciłam jego ręce.
-Baw się dobrze - pocałował mnie czoło i odszedł. Jeszcze przez chwilę patrzyłam na sylwetki moich rodziców i Hiccupa, a potem odwróciłam się w stronę Jacka. Ten miał zniesmaczoną minę.
-Co się stało? -zapytałam
-Jak taka osoba jak Ty może chodzić z takim chłopakiem jak on?!
-Co masz na myśli?
-On nie jest Ciebie wart..
-Słucham?!
-Jesteś zbyt wspaniała, żeby ktoś tak bezwartościowy jak on, chodził Tobą.
Lekko się zarumieniłam, co chyba zauważył bo się uśmiechnął.
-Ale on nie jest bezwartościowy..
-Przekonasz się jak pójdziesz do innego domu niż Slytherin..
-Niby czemu?
-Ty zupełnie nic o nim nie wiesz- chciałam już zaprzeczyć i powiedzieć, że jednak jestem jego dziewczyną i coś o nim wiem, ale nie chciałam się wdawać w kłótnie z nowo poznanym kolegą
Nic nie odpowiedziałam.
-Może pójdziemy zobaczyć zwierzaki?- powiedział nagle Jack.
-Ja już dostałem..- powiedział troszkę zawiedziony Flynn i wyciągnął ropuchę ze swojej torby. Poczułam wobec niej lekką odrazę, ale chciałam ją ukryć przykrywając ją lekkim uśmiechem.
-Śliczna... lub śliczny..- skłamałam- jak się nazywa?
-Florian.
-Urocze imię- uśmiechnęłam się szeroko- Jednak chciałabym pooglądać jeszcze inne zwierzęta..
Więc poszliśmy do sklepu zoologicznego. Było czuć, że było tu pełno zwierząt: pełno skrzeków, miauczeń, pohukiwań, sierść na podłodze i latające pióra. Czasem myślałam, że się uduszę. Zobaczyłam kobietę, zamiatającą to, co spadło z klatek na podłogę.
-Dzień dobry!- krzyknęłam radośnie.
-Dzień dobry- powiedziała smętnie.
Oglądałam z Jackiem i Flynnem sowy, a ja patrzyłam ukradkiem na niektóre koty. Bardzo podobał mi się troszkę gruby popielaty kot z połyskującą sierścią. Jednak bardziej opłacalne było kupienie sobie sowy, dzięki której można było porozumiewać się z innymi. Po długim namyśle wybrałam brązową puszystą sowę, ze złotymi oczami. Poszłam za nią zapłacić i wyszłam.
-Gdzie jest Jack?- spytałam Flynna. Nie musiałam czekać długo na odpowiedź, bo zaraz ze sklepu wyszedł Jack z puszystym, popielatym kotem, który tak mi się podobał. Podszedł do mnie i mi go dał.
-To dla Ciebie!- powiedział z uśmiechem.
-A-ale.. ja go nie mogę przyjąć...- popatrzyłam na kota, a ten zaczął wesoło mruczeć.
-Chcesz, żeby trafił do kogoś, kogo nie będzie lubił?
-N-no nie...
-Więc go bierz!
-A-ale..
-Ale to pogonili górale!(to było po prostu moje dzieciństwo ;_: dop. aut.)- krzyknął i położył dłonie na biodra. Nie miałam wyjścia- musiałam go przyjąć.
-Dziękuję- szepnęłam i go przytuliłam jedną ręką uważając na kota, którego trzymałam w drugiej. (zadowoleni? :p dop.aut.)
-Wiecie.. bo ja już muszę chyba iść...- powiedział Flynn.- moi rodzice nie będą zadowoleni że tak długo szwędam się po mieście.
-Dobrze- rzekłam i się uśmiechnęłam
-Cześć!- powiedział
-Cześć!- powiedziałam równocześnie z Jackiem i mu pomachaliśmy.
Gdy odszedł Jack do mnie coś powiedział, usłyszałam tylko:
-Cbimytrazśńżko?
-Co?..
-Co robimy teraz?
-Uhmm..-podniosłam troszkę głowę.
-Może ...
-No..?
-Chciałabyś może zobaczyć naszą bazę?
-Uhm.. No dobrze- uśmiechnęłam się mimo zaskoczenia propozycją białowłosego.
-Dobra.. musimy tylko iść gdzieś, gdzie nas nikt nie zauważy..
Otwarłam szeroko oczy i spojrzałam na niego z zapytaniem. Zaczynam się trochę bać.. Jack przewrócił oczami.
-Umiem latać.
-No.. wiem.- jeszcze raz przewrócił oczami.
-Kto normalny, nawet w świecie czarodziejów, lata?! Rozumiem- miotła.. ale tak bez miotły.. i na ulicy?!- zaczęłam w miarę rozumować. Poszliśmy więc w jakąś opuszczona uliczkę (XD). Myślałam że to będzie jakiś lajtowy (mam nadzieję że wiecie o co cho :v) lot. Na moje nieszczęście, gdy tylko Jack chwycił mnie w pasie i zaczęliśmy lecieć, a jak to ja, zaczęłam krzyczeć jak opętana.
Oczami Jacka
-Umiem latać
-No.. wiem- Powiedziała, a ja tylko przewróciłem oczami. Dopiero po chwili zajarzyła (nwm jak to się pisze xd) co powiedziałem.- Kto normalny, nawet w świecie czarodziejów, lata?! Rozumiem- miotła.. ale tak bez miotły.. i na ulicy?!- Zignorowałem to. Zaprowadziłem ją w pierwszą lepszą ulicę, gdzie nie kręcili się ludzie i inne stwory. Chwyciłem ją w pasie i bez zastanowienia odbiłem się od ziemi i polecieliśmy. Po jej minie mogłem zauważyć, że nie spodziewała się czegoś takiego. Zaczęła krzyczeć, aż rozbolała mnie głowa
-Weź no, chyba nie jest tak źle...- Powiedziałem spokojnie, żeby w końcu się zamknęła
-JEST SUUUPER!! ALE KIEDY WYLĄDUJEMY?- Krzyczała, tak jakby nie byłoby jej słychać gdy mówi normalnym głosem...
-Nie musisz krzyczeć, słyszę Cię- Uśmiechnąłem się
-Och... Okej- Zarumieniła się
-Za chwilę wylądujemy-Tak jak powiedziałem, tak się stało. Wylądowaliśmy przy drzwiach naszej bazy. Elsa już chciała je otworzyć i wejść, ale ją powstrzymałem
-Zostaw... U nas załatwia się to inaczej- Mrugnąłem, a ona zrobiła zaskoczoną minę. Chwyciłem ją znowu w pasie i podfrunąłem do najbliższego okna. Stanęliśmy na tym zewnętrznym parapecie. Zaraz wytłumaczyłem o co chodzi.
-Jeśli mam pokazać Ci CAŁĄ bazę, to niektóre pokoje musimy zobaczyć od zewnątrz- Uśmiechnąłem się chytrze, ona zaraz wyczuła co mam na myśli i powiedziała:
-Ty chcesz kogoś podglądać?! To jest nie fair! I jest dosyć nieprzyjemne...
-A kto powiedział, że musi być przyjemne? A poza tym jeśli nas nie zauważą, to nikt nie będzie wiedział, że zrobiliśmy coś 'nie fair'.
-Ale ja będę wiedzieć- Upierała się
-Dobra skończ już.... Ty zawsze jesteś taka sztywna?- Spojrzała na mnie jakbym wybił połowę jej rodziny, a resztę torturował przez 2 miesiące w piwnicy z seryjnym mordercą.
-Nikt mi nie będzie mówił, że jestem sztywna!- Zrobiła się lekko czerwona na twarzy
-No! I to ja rozumiem- Podszedłem bliżej szyby. To był prywatny gabinet, kogo innego jak tylko Zająca. Każdy w bazie miał taki swój kąt, kiedy się coś działo to sobie tam byli, albo tak po prostu też. Też mam taki, ale nie wiem czy jej go pokazać. Popatrzyłem przez okno. Zając siedział u siebie i podrzucał jakąś piłkę. Pokazałem Elsie żeby podeszła, ona zbliżyła się. Chwyciła mnie za ramię i pochyliła się, żeby zobaczyć co się za nim znajduje. Patrzyła chwilę i uznała, że nic ciekawego tam nie ma. Miała rację. Właściwie to co jest ciekawego w Zającu podrzucającemu piłeczkę w swoim gabinecie? Nawet w zwykłym Zającu nie ma nic ciekawego. Przeszliśmy niezauważenie, a przynajmniej tak nam się wydawało, do następnego okna. W nim akurat nikogo nie było, więc zacząłem opowiadać Elsie co się tam zazwyczaj dzieje i kogo to gabinet. Kilka okien dalej znajdowało się biuro Zębuszki. Ona rzadko tam przesiaduje, bo ma dużo pracy w swoim 'królestwie'. Już chciałem zacząć opowiadać, kiedy Elsa potknęła się i o mało nie spadła z gzymsu. Szybko chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie, stawiając na nogi.
-Wszystko ok?- PEŁEN TROSKI zapytałem, a ona zarumieniła się i nie puszczając mojej ręki pokiwała głową, że wszystko w porządku. Nagle otworzył się przed nami portal. El mocniej uścisnęła moją dłoń. Zassało nas do środka i wypluło w środku w centrali.
-Rozumiem, że za mną tęsknicie, ale nie było mnie zaledwie kilkanaście godzin...
-Widziałeś North? Podobno nie było go TYLKO kilkanaście godzin, a już zdążył sobie panienkę załatwić- Powiedział ironicznie Zając, przypatrując się Elsie- A poza tym ty wcale nie byłeś w szkole!
-Bo na razie muszę kupić jakieś potrzebne rzeczy, potem będę chodził do szkoły- powiedziałem i uśmiechnąłem się sarkastycznie
-Ech.. Chodzi o to, że mnie podglądałeś z tą dziewczyną!
-A robiłeś coś nieodpowiedniego, żebym musiał Cię podglądać?- Patrzyliśmy sobie w oczy; z boku to pewnie wyglądało jakbyśmy chcieli się na siebie rzucić, normalka.
-CISZA!!- Przerwał nasze przegadywanki North.- Nie wiem, czy naprawdę Podglądałeś Zająca, Jack, ale musisz wiedzieć, że jako strażnik dziecięcych marzeń powinieneś dawać dobry przykład, a to raczej tym przykładem nie jest.- Przewróciłem oczami- ALE, w związku z tym, że będziesz chodzić do szkoły możemy przymknąć na to oko.
-I, że niby ja, stając się Strażnikiem Marzeń się na to zgodziłem...- Powiedziałem do siebie. Przecież to taka drobnostka, a oni tak ją wyolbrzymiają, ale na szczęście za chwilę podszedł do mnie North i powiedział szeptem:
-Tak naprawdę nie ma żadnej zasady o podglądaniu... Chodzi po prostu o to, że Zając jest wrażliwy na punkcie prywatności...
-To niech sobie zasłania firanki następnym razem- Powiedziałem, ale wtedy przypomniałem sobie, że Elsa nie wie o co chodzi. Wziąłem ją na bok i wytłumaczyłem mniej więcej o co w tym chodzi. Resztę czasu spędziliśmy gadając na wszystkie tematy. Uznaliśmy, że nie chce nam się już zwiedzać tej całej bazy. Rozmawialiśmy sobie, a czas płynął szybko, aż w pewnym momencie Elsa zerwała się na równe nogi i spojrzała na zegar na ścianie.
-Jack! Już jest 20:30! Ja miałam być przed 20 w domu!- Otworzyłem szeroko oczy
-O matko! Racja. (tak wiem, że bardzo kreatywnie ;_;)
-Wstawaj muszę już iść do domu!- Wstałem więc i zabrałem Elsę, a ona tłumaczyła mi po drodze gdzie mam lecieć. Kiedy w końcu dotarliśmy chciałem iść z nią żeby wytłumaczyć, że to przeze mnie i żeby rodzice nie byli na nią źli, ale ona powstrzymała mnie
-Nie musisz ze mną iść, poradzę sobie- Uśmiechnęła się- Dzięki za chęci i miły wieczór
-Nie ma za co. Jak chcesz możemy to powtórzyć.
-Na pewno- Przytuliła mnie - To cześć! I jeszcze raz dzięki!- Ona weszła już do domu, a ja stałem tam chwilkę i cieszyłem się chwilą. Bo jeszcze nigdy nie czułem się tak wspaniale. To naprawdę cudowne uczucie dostać przytulasa od naj
*************************
No hejo :3
Napisałam tu, ale nie u mnie ;-;
Muszę się spiąć, bo naprawdę dawno nie było rozdziału...
No, ale to nie ten blog żeby się żalić xd
Ważne, że napisałam tu, a Was zapraszam na mojego drugiego bloga o Jelsie Mroźna historia od Asi :3
To chyba tyle
no
to cze
~Asia c:
Hejo hejo xd
Sorry za to tło ale chyba blogger nie ogarnia; _;
Mam nadzieję że się rozdział podoba.
Zapraszam na chłodną miłość gdzie jest nowy rozdział :v
I sorry jak nie będzie rozdziałów często ale ja jednak mam teraz same diagnozy i sprawdziany; -------;
#takbardzogimnazjumbuk
No to ma tyle
Czesc :v
-zofija (zamknij ryja )
Pees
Miło by było gdyby ktoś polecił tego bloga *-*
I przy okazji sorry że nie czytam blogow ale nauka; -----;
poniedziałek, 7 września 2015
2 la. ech
La.
Znowu
Dzięki; _; nie możecie odpuscic?
No nie będę przedłużać
Ile masz lat?
13;--; 19.11. Kończę 14 (hoho ale stara hoho )
W jakiej jesteś klasie? (analfabeci, barany, cymbały czy diabły? Ja jestem w baranach) [Ps. bez obrazy za te określenia, po prostu mój nauczyciel od polskiego tak mówi)
Fspaniali :v no jestem w 2f :v
Masz jakieś zwierzę?
Mam xd no tyle
Twoje największe marzenie?
Mam kilka, ale chyba najbardziej: bycie lekarzem, posiadanir szczęśliwej rodziny i domu :v
Ulubiona/-e piosenki?
Shatter Me, carousell, welcome to the show (rozne jezyki ) no battle, under our spell (i tam też różne języki ) shadows, sun skip, eclipse i jeszcze inne xd
Ulubiony cytat?
Nie mam jednego.
Ale taki wyjątkowy baj mi
"-dlaczego Ty jesteś taka szczesliwa?
-bo muszę szukać szczęścia w tym smutnym świecie "
To drugie to ja heh, ale jestem poważna :v
Nominuje Wiktorie Kot (xd ) i wszystkie moje czytelniczki :v XD
1. Co sądzisz o homoseksualizmie?
2. znasz melanie martinez? Xd (tak bardzo faza na nią xd )
3. Podoba Ci się jak piszem?
4.podoba Ci się mój styl pisania? XD
5.czy znasz: Jutro znowu będzie pomidorowa? XDDDD
6. Czy też masz smiesznego przyjaciela który Ci wyslal Kiedyś swoje śmieszne zdjęcia Dzień przed jego urodzinami? (Tak bardzo nie mam pomysłu na pytania )
7. Chciałabyś Kiedyś mnie spotkać? Xd
8.jaka byłaby Twoja różdżka? Xd
9.Masz chłopaka?
10. Też jesteś chora?;-;
11. Czy też miałaś dzisiaj nudne lekcje? XD
To tyle. Tylko ja dostałam nominacje (hehehheheh ) więc no
TO tyle
/aria elsa sparkle :v
Znowu
Dzięki; _; nie możecie odpuscic?
No nie będę przedłużać
Ile masz lat?
13;--; 19.11. Kończę 14 (hoho ale stara hoho )
W jakiej jesteś klasie? (analfabeci, barany, cymbały czy diabły? Ja jestem w baranach) [Ps. bez obrazy za te określenia, po prostu mój nauczyciel od polskiego tak mówi)
Fspaniali :v no jestem w 2f :v
Masz jakieś zwierzę?
Mam xd no tyle
Twoje największe marzenie?
Mam kilka, ale chyba najbardziej: bycie lekarzem, posiadanir szczęśliwej rodziny i domu :v
Ulubiona/-e piosenki?
Shatter Me, carousell, welcome to the show (rozne jezyki ) no battle, under our spell (i tam też różne języki ) shadows, sun skip, eclipse i jeszcze inne xd
Ulubiony cytat?
Nie mam jednego.
Ale taki wyjątkowy baj mi
"-dlaczego Ty jesteś taka szczesliwa?
-bo muszę szukać szczęścia w tym smutnym świecie "
To drugie to ja heh, ale jestem poważna :v
Nominuje Wiktorie Kot (xd ) i wszystkie moje czytelniczki :v XD
1. Co sądzisz o homoseksualizmie?
2. znasz melanie martinez? Xd (tak bardzo faza na nią xd )
3. Podoba Ci się jak piszem?
4.podoba Ci się mój styl pisania? XD
5.czy znasz: Jutro znowu będzie pomidorowa? XDDDD
6. Czy też masz smiesznego przyjaciela który Ci wyslal Kiedyś swoje śmieszne zdjęcia Dzień przed jego urodzinami? (Tak bardzo nie mam pomysłu na pytania )
7. Chciałabyś Kiedyś mnie spotkać? Xd
8.jaka byłaby Twoja różdżka? Xd
9.Masz chłopaka?
10. Też jesteś chora?;-;
11. Czy też miałaś dzisiaj nudne lekcje? XD
To tyle. Tylko ja dostałam nominacje (hehehheheh ) więc no
TO tyle
/aria elsa sparkle :v
sobota, 5 września 2015
1 Ulica Pokątna
Oczami Elsy.
O 7:00 obudził mnie drażniący moje uszy dźwięk budzika.Przetarłam smętnie oczy i ziewnęłam. Moje łóżko było takie przyjemne i mięciutkie, że bym jeszcze sobie pospała. Niestety mam 50 km do Londynu, a rodzice około 14 musieli jechać do pracy. Spojrzałam na okno zasłonięte różowymi zasłonami przez które 'leciało' światło. Mój pokój był w staromodnych kolorach i nie lubiłam za bardzo tych odcieni, ale przez nie mój pokój był przytulny. Zsunęłam się z łóżka i nałożyłam na moje bose stopy puszyste kapcie. Poszłam spojrzeć przez okno jaka była pogoda. Wschodzące słońce wydawało się chciało zostać na niebie, jednak kilka chmurek wyglądały jakby się szatańsko uśmiechały w stronę jasnej gwiazdy, starającej się oświetlić codziennie naszą planetę. Niestety w Anglii często padał deszcz, więc jak się spotkało jakąś osobę o ciemniejszej karnacji to były dwie opcje: albo obcokrajowiec, albo solarium. Ja mimo wszystko miałam jeszcze jaśniejszą cerę niż inni. Jakoś mi to nie przeszkadzało,chociaż zastanawiam się czasem jakbym wyglądała w ciemniejszej skórze. Odwróciłam się i poszłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic i uczesałam moje rozczapierzone włosy. Weszłam do pokoju. Wysuszyłam tam włosy i zaplotłam je w luźny warkocz. Ubrałam szary, świecący sweterek, dżinsowe szorty i jakieś czarne buty. Założyłam także mój ulubiony czarny zegarek i kapelusz. Podeszłam do mojego małego lusterka w pokoju i zaczęłam się malować (kosmetyczka była na półce pod lustrem dop. aut.). Pomalowałam moje oczy ciemnobrązowym cieniem do powiek, a moje i tak grube i długie rzęsy potraktowałam czarną mascarą. Usta pomalowałam prawie fioletową, matową szminką. Gdy weszłam do jadalni wszyscy już tam byli. Mój tata siedział na widocznie używanej brązowej kanapie i czytał gazetę. Mama siedziała na kanapie popijając kawą i oglądając telewizję.
-Dzień dobry !- powiedziałam radośnie.
-Dzień dobry Elso.- odrzekli pogrążeni w swoich czynnościach. Coś nowego. Nie zwrócili uwagi na mój makijaż. Zazwyczaj mnie wyzywali i mówili, żebym zmyła 'to coś' z siebie. Moja mama i moja siostra (tak zapomniałam o siostrze w prologu ale teraz to naprawię ;; dop. aut.) malowały się delikatnie lub wcale. Jednak ich skóra nie wyglądała jak śnieg. Do ich jasnoróżowej skóry pasowały truskawkowe pomadki i różowe cienie do oczu. Moja skóra wyglądała w tych kolorach jednak jeszcze gorzej.
Usiadłam przy stole i nalałam sobie zimnego mleka , a później dosypałam cukrowe płatki. Po tym jak je zjadłam wzięłam jednego tosta i posmarowałam go dżemem pomarańczowym ze skórkami pomarańczy (osobiście jak byłam w Anglii to mi nie smakowało za bardzo, no ale u nich tak się chyba je xd dop. aut.) Czasem popijałam moją ulubioną herbatą. Gdy skończyłam wstałam i rzekłam:
-Dziękuję za śniadanie, możemy już jechać?- rodzice spojrzeli na siebie i przytaknęli. Pobiegłam do swojego pokoju jeszcze po telefon i słuchawki. Wyszłam z mojego domku i pobiegłam do samochodu, gdzie siedzieli już moi rodzice. Zajęłam tylne miejsce i szybko założyłam moje słuchawki. Nienawidziłam muzyki 'typowej' klasycznej. Za to moi rodzice ją uwielbiali. Gdy zapominałam słuchawek musiałam się męczyć z tym czymś. Wolałam słuchać Lindsey Stirling (no kocham ją więc musiałam ;; dop. aut.) . Grała na skrzypcach, jednak nie taką nudnawą muzykę jak ta, którą słuchali moi rodzice. Włączyłam sobie Crystallize . Patrzyłam w okno na zmieniające się krajobrazy. Gdy zobaczyłam Big Bena uśmiechnęłam się do siebie.
-Jesteśmy- mruknęłam.
Szukaliśmy "Dziurawego Kotła". Ja jako, że lubiłam mieć wszystko dopięte i wszystko wiadome sprawdziłam już wszystko. Zastanawiałam się czy spotkam Czkawkę. Miałam nadzieję. Chciałam go przeprosić za wczoraj, nie zachowałam poprawnie. Gdy dotarliśmy na jakąś troszkę opuszczoną uliczkę zobaczyłam pewnego ogromnego mężczyznę, który był ode mnie większy co najmniej 3 razy. Miał krzaczastą brązową brodę i tego samego koloru nieuczesane, także długie włosy. Jego ubranie nie było w najlepszym stanie. Siedział z jakąś listą i przyglądał się ludziom. Gdy ja przeszłam obok niego, on wypowiedział moje imię i nazwisko.
-Elsa Cowflowd?
-T-tak..
-Dzień Dobry! Jestem Hagrid, gajowy Hogwartu.- wyciągnął do mnie swoją ogromną łapę. Mimo, że nie wyglądał jak osoba, poważna i bezpieczna, wyciągnęłam do niego moją drobną rękę i zdobyłam się na miły uśmiech. I mimo swojej olbrzymiej postury, niewypranych ubrań oraz nieuczesanych, długich włosów wyglądał na osobę poczciwą i miłą.
-Twoi rodzice są mugolami? Tak jak twoja siostra?
-K-kim?
-Poza magicznymi gościami.. czyli nie mającymi ani grama związku z magią. Mam Wam pomóc dostać się na ulicę Pokątną. - nie zastanawiałam się jak mam się dostać na tę ulicę. Myślałam, że jakoś się pokaże.. czy coś.
Gajowy, wziął swoją parasolkę, rozejrzał się wokół i zaczął stukać w ścianę. Moi rodzice od zobaczenia Hagrida mieli zdziwione miny. Przed nami rozsunęło się 'przejście' na inną uliczkę. Czarodziej dał nam jeszcze jakąś listę co i jak, a my szybko weszliśmy na uliczkę. Pierwsze co widniało na 'Poczekać przed Bankiem Gringota na mężczyznę, który przedstawi się jako Dean.
Poszliśmy więc przed bankiem Gringota na Deana. Szybko się pojawił. Weszliśmy do Banku. Panowała w niej cisza. Widziałam - jak to mi Dean powiedział- pełno skupionych goblinów. Poszliśmy na koniec sali, gdzie siedział goblin, który coś pisał. Dean zaczął rozmawiać z nim.
-Rodzice panny Elsy Cowflowd chcieliby wymienić mugolskie pieniądze na pieniądze czarodziejów.
-Po co mają wymieniać? - mruknął jakby niezadowolony.
-Rodzice tej pani nie są czarodziejami-powiedział zniecierpliwiony Dean.
-Ale panna Elsa- przestał pisać- ma skrytkę zapełnioną. Proszę za mną panno Elso.-
Zszokowana poszłam za goblinem. Jechaliśmy jakąś zwariowaną kolejkę, przez którą krzyczałam w niebo głosy. W końcu zatrzymaliśmy się przy skrytce 111. Zobaczyłam skarbiec pełen monet.
-Ile potrzebuję do Hogwartu?- Goblin mruknął niezadowolony i powiedział- 10 garści i Ci jeszcze na inne drobiazgi starczy. Ja uśmiechnęłam się i wzięłam te 10 garści i spakowałam do sakiewki, którą lubiłam nosić przy sobie . Dałam mu jeszcze 3 złote galeony w podzięce za podpowiedź. On się troszkę uśmiechnął, a później wróciliśmy . Gdy wyszłam z banku zobaczyłam Czkawkę. Podbiegłam do niego i go przytuliłam. On mi powiedział, że jego rodzice też są czarodziejami. (Tak jak Elsa i Czkawka) Jakoś nie podobało mi się ich zachowanie wobec moich rodziców. Resztę zakupów spędziłam z Czkawką. Bardzo szybkoo minął mi czas. Ale najbardziej spodobało mi się wybieranie różdżki. Moja miała 13 cali, a jej rdzeniem był włos jednorożca. Była raczej prosta, aczkolwiek odpowiednio giętka i czasem można było zauważyć malutkie żłobienia w kształcie śnieżynek. To tak jakby różdżka czekała z tymi żłobieniami na taką osobę, która ma moc władania zimą.
Gdy wyszłam zadowolona ze wszystkich sklepów, z pełnymi torbami, postanowiliśmy iść do słynnej lodziarni Floriana Fortescue. Gdy uśmiechnięta rozmawiałam z rodzicami i Czkawką poczułam czyjąś zimną rękę na ramieniu.
Oczami Jacka
Nie spałem całą noc. Właściwie to nie mogłem spać; po pierwsze z podekscytowania, po drugie jestem strażnikiem więc nie potrzebuje dużo snu, a po trzecie siedzieliśmy ze wszystkimi w jakimś opuszczonym hausie (ang. xd), bo uznaliśmy, że jeden dzień wolnego nam się przyda. Całą noc przegadaliśmy, trochę graliśmy w butelkę i inne gry. Tylko Piasek i Zębuszka musieli podzielić uwagę; on żeby wysyłać w między czasie sny, a ona żeby podpowiadać mleczuszkom. Bo przecież co to by była za noc bez snów? Albo bez pieniążków za zęby? (zofia doprowadziła mnie do takiego stanu) Kiedy zaczęło robić się jasno, pomyślałem, że może trzeba by kupić te wszystkie książki, bo rok szkolny za niedługo się zacznie. Więc pożegnałem się i wyleciałem z domku w którym się znajdowaliśmy. Przyjrzałem się listowi, żeby wiedzieć gdzie mam się udać. Było tam napisane, że należy kupić wszystkie potrzebne rzeczy na 'ulicy Pokątnej'. Była też mała instrukcja jak się tam dostać, na przykład przez Proszek Fiuu. Jaki znowu proszek? Chyba powinienem się już przyzwyczaić do tych 'kreatywnych nazw'. W kopercie znajdowała się saszetka z podpisem 'Fiuu tylko do jednorazowego użytku'. Ok. W ogóle mnie to nie dziwi. I kolejna instrukcja; jak używać tego proszku. Wszystko pięknie, ładnie, ale po co mi instrukcje? Jestem Jack Frost, nie potrzebuje podpowiedzi. Już i tak za dużo tych wskazówek przeczytałem. Postanowiłem, że podrzucę proszek i po prostu w niego wejdę. To nie był dobry pomysł, bo pojawiłem się przy tabliczce z napisem 'Ukośna' (XD) Dookoła mnie chodziły jakieś dziwne stwory. Na szczęście znalazłem jakiegoś normalnego kogoś i zapytałem jak się dostać na Pokątną. Wytłumaczył mi mniej więcej, a ja musiałem tym razem posłuchać jego instrukcji... Jaka to dla mnie hańba... No, ale nic, kiedy w końcu znalazłem się na pokątnej wpadł na mnie jakiś koleś. Brązowe włosy, niebieska marynarka i biała koszula. Spojrzał na mnie spod grzywki i zapytał:
-Ty też pierwszy raz tutaj?
-Noo...(bardzo kreatywna odpowiedź)
-A wiesz gdzie można kupić różdżkę?
-Nie, przed chwilą tu przyszedłem- Spojrzałem na jego torby i wpadłem na genialny pomysł- Ty już wszystko kupiłeś?
-Yhym - 'mruknął' dumny
-A pokazałbyś mi gdzie są te wszystkie sklepy i co, gdzie można kupić?
-No pewnie, a wymieniłeś pieniądze? Bo za ziemskie nic tu nie kupisz...
-Z ziemskimi to u mnie będzie ciężko- Zaśmiałem się
-Hmm... A byłeś już w banku? Może masz jakieś pieniądze i o nich nie wiesz.
-Nie wiem, a w banku nie byłem
-To chodź zaprowadzę Cię. Flyyn Rider jestem jakby co.
-Jack Frost- Kiedy to powiedziałem, spojrzał na mnie i próbował powstrzymać zachwyt, ale nic nie odpowiedział, tylko zaprowadził mnie to tego całego banku. Weszliśmy do środka, a tam było pełno dziwnych sworzeń. Flynn widząc moją zdziwioną minę powiedział:
-To gobliny... Podobno nie są zbyt sympatyczne.- Poszliśmy na koniec sali, gdzie siedział goblin, który coś pisał. Flynn zaczął z nim rozmawiać:
-Dzień dobry, Jack Frost chciałby zobaczyć czy w jego skrytce są jakieś oszczędności...- Goblin spojrzał najpierw na Flynna, a potem na mnie. Niezadowolony zszedł z fotela i powiedział:
-Proszę za mną...- Jechaliśmy jakąś idiotyczną kolejką, po której było mi niedobrze. Goblin zaprowadził nas do skrytki numer 110. Otworzył ją, a tam zobaczyłem kilka sakiewek z monetami i stary guzik.
-Flynn, starczy mi na wszystkie rzeczy?- Flynn uważnie przyjrzał się zawartości, przymrużył oczy i odpowiedział
- Na pewno starczy, weź tak z 2 sakiewki, a jakbyś chciał jeszcze jakieś dodatki to dobierz sobie jeszcze jedną garść.- Grzecznie wykonałem co powiedział. Tak, zdążyłem się zorientować, że w sprawach Hogwartu i magii lepiej kogoś się słuchać. Kiedy wyszliśmy z banku, Flynn zaczął oprowadzać mnie po wszystkich sklepach. Tak jak powiedział starczyło mi na wszystko. Najciekawszy jak dla mnie był zakup różdżki. Ta która podobno sama sobie mnie wybrała miała 13 cali, a na rączce zauważyłem malutkie żłobienia w kształcie śnieżynek. Jej rdzeniem był włos jednorożca. Podobno bardzo fajny. Flynn spojrzał na mnie z uznaniem. Wyszliśmy ze sklepu, kiedy zobaczyłem jakąś dziewczynę, której z torby wypadła różdżka. Chwyciłem ją szybko i podbiegłem do niej. Chwyciłem ją za ramię, bo było bardzo tłoczno, a nie wiedziałem jak się nazywa. Kiedy się odwróciła zamurowało mnie. Miała piękną blado różową cerę, platynowe włosy i najcudowniejsze jakie dotąd widziałem, błękitne oczy. Na szczęście w miarę szybko doszedłem do wniosku, że wyglądam jak idiota tak na nią patrząc, przez to szybko powiedziałem:
-He...Heej, bo różdżka... twoja.. wypadła i torba- Uśmiechnąłem się krzywo, podałem jej różdżkę, a ona tylko patrzyła na mnie jak na przygłupa. Dopiero po chwili zorientowałem się co powiedziałem...
**************************************
Hejoo :D
Napisałam w końcu
no
i ten
piszcie czy się podoba
od razu mówię, że następnym razem postaram się szybciej napisać ;-;
I to chyba wszystko, a jak o czymś zapomniałam to pewnie Zofia dopisze xd
Miłego (y)
~Asia c:
Teraz ja hehe
No tak
W sumie nie mam za dużo do powiedzenia lel xd
Więc tylko powiem że zapraszam na moje ( i tej mendy Asi ) inne blogi c:
Linki są w poprzednich postach
Nie chce mi się tu podawać tylko ze wzgledu na to, że jestem na komorce xd
I tylko dlatego.
Do nastepnego: 3
~zofijek
-Dzień dobry !- powiedziałam radośnie.
-Dzień dobry Elso.- odrzekli pogrążeni w swoich czynnościach. Coś nowego. Nie zwrócili uwagi na mój makijaż. Zazwyczaj mnie wyzywali i mówili, żebym zmyła 'to coś' z siebie. Moja mama i moja siostra (tak zapomniałam o siostrze w prologu ale teraz to naprawię ;; dop. aut.) malowały się delikatnie lub wcale. Jednak ich skóra nie wyglądała jak śnieg. Do ich jasnoróżowej skóry pasowały truskawkowe pomadki i różowe cienie do oczu. Moja skóra wyglądała w tych kolorach jednak jeszcze gorzej.
Usiadłam przy stole i nalałam sobie zimnego mleka , a później dosypałam cukrowe płatki. Po tym jak je zjadłam wzięłam jednego tosta i posmarowałam go dżemem pomarańczowym ze skórkami pomarańczy (osobiście jak byłam w Anglii to mi nie smakowało za bardzo, no ale u nich tak się chyba je xd dop. aut.) Czasem popijałam moją ulubioną herbatą. Gdy skończyłam wstałam i rzekłam:
-Dziękuję za śniadanie, możemy już jechać?- rodzice spojrzeli na siebie i przytaknęli. Pobiegłam do swojego pokoju jeszcze po telefon i słuchawki. Wyszłam z mojego domku i pobiegłam do samochodu, gdzie siedzieli już moi rodzice. Zajęłam tylne miejsce i szybko założyłam moje słuchawki. Nienawidziłam muzyki 'typowej' klasycznej. Za to moi rodzice ją uwielbiali. Gdy zapominałam słuchawek musiałam się męczyć z tym czymś. Wolałam słuchać Lindsey Stirling (no kocham ją więc musiałam ;; dop. aut.) . Grała na skrzypcach, jednak nie taką nudnawą muzykę jak ta, którą słuchali moi rodzice. Włączyłam sobie Crystallize . Patrzyłam w okno na zmieniające się krajobrazy. Gdy zobaczyłam Big Bena uśmiechnęłam się do siebie.
-Jesteśmy- mruknęłam.
Szukaliśmy "Dziurawego Kotła". Ja jako, że lubiłam mieć wszystko dopięte i wszystko wiadome sprawdziłam już wszystko. Zastanawiałam się czy spotkam Czkawkę. Miałam nadzieję. Chciałam go przeprosić za wczoraj, nie zachowałam poprawnie. Gdy dotarliśmy na jakąś troszkę opuszczoną uliczkę zobaczyłam pewnego ogromnego mężczyznę, który był ode mnie większy co najmniej 3 razy. Miał krzaczastą brązową brodę i tego samego koloru nieuczesane, także długie włosy. Jego ubranie nie było w najlepszym stanie. Siedział z jakąś listą i przyglądał się ludziom. Gdy ja przeszłam obok niego, on wypowiedział moje imię i nazwisko.
-Elsa Cowflowd?
-T-tak..
-Dzień Dobry! Jestem Hagrid, gajowy Hogwartu.- wyciągnął do mnie swoją ogromną łapę. Mimo, że nie wyglądał jak osoba, poważna i bezpieczna, wyciągnęłam do niego moją drobną rękę i zdobyłam się na miły uśmiech. I mimo swojej olbrzymiej postury, niewypranych ubrań oraz nieuczesanych, długich włosów wyglądał na osobę poczciwą i miłą.
-Twoi rodzice są mugolami? Tak jak twoja siostra?
-K-kim?
-Poza magicznymi gościami.. czyli nie mającymi ani grama związku z magią. Mam Wam pomóc dostać się na ulicę Pokątną. - nie zastanawiałam się jak mam się dostać na tę ulicę. Myślałam, że jakoś się pokaże.. czy coś.
Gajowy, wziął swoją parasolkę, rozejrzał się wokół i zaczął stukać w ścianę. Moi rodzice od zobaczenia Hagrida mieli zdziwione miny. Przed nami rozsunęło się 'przejście' na inną uliczkę. Czarodziej dał nam jeszcze jakąś listę co i jak, a my szybko weszliśmy na uliczkę. Pierwsze co widniało na 'Poczekać przed Bankiem Gringota na mężczyznę, który przedstawi się jako Dean.
Poszliśmy więc przed bankiem Gringota na Deana. Szybko się pojawił. Weszliśmy do Banku. Panowała w niej cisza. Widziałam - jak to mi Dean powiedział- pełno skupionych goblinów. Poszliśmy na koniec sali, gdzie siedział goblin, który coś pisał. Dean zaczął rozmawiać z nim.
-Rodzice panny Elsy Cowflowd chcieliby wymienić mugolskie pieniądze na pieniądze czarodziejów.
-Po co mają wymieniać? - mruknął jakby niezadowolony.
-Rodzice tej pani nie są czarodziejami-powiedział zniecierpliwiony Dean.
-Ale panna Elsa- przestał pisać- ma skrytkę zapełnioną. Proszę za mną panno Elso.-
Zszokowana poszłam za goblinem. Jechaliśmy jakąś zwariowaną kolejkę, przez którą krzyczałam w niebo głosy. W końcu zatrzymaliśmy się przy skrytce 111. Zobaczyłam skarbiec pełen monet.
-Ile potrzebuję do Hogwartu?- Goblin mruknął niezadowolony i powiedział- 10 garści i Ci jeszcze na inne drobiazgi starczy. Ja uśmiechnęłam się i wzięłam te 10 garści i spakowałam do sakiewki, którą lubiłam nosić przy sobie . Dałam mu jeszcze 3 złote galeony w podzięce za podpowiedź. On się troszkę uśmiechnął, a później wróciliśmy . Gdy wyszłam z banku zobaczyłam Czkawkę. Podbiegłam do niego i go przytuliłam. On mi powiedział, że jego rodzice też są czarodziejami. (Tak jak Elsa i Czkawka) Jakoś nie podobało mi się ich zachowanie wobec moich rodziców. Resztę zakupów spędziłam z Czkawką. Bardzo szybkoo minął mi czas. Ale najbardziej spodobało mi się wybieranie różdżki. Moja miała 13 cali, a jej rdzeniem był włos jednorożca. Była raczej prosta, aczkolwiek odpowiednio giętka i czasem można było zauważyć malutkie żłobienia w kształcie śnieżynek. To tak jakby różdżka czekała z tymi żłobieniami na taką osobę, która ma moc władania zimą.
Gdy wyszłam zadowolona ze wszystkich sklepów, z pełnymi torbami, postanowiliśmy iść do słynnej lodziarni Floriana Fortescue. Gdy uśmiechnięta rozmawiałam z rodzicami i Czkawką poczułam czyjąś zimną rękę na ramieniu.
Oczami Jacka
Nie spałem całą noc. Właściwie to nie mogłem spać; po pierwsze z podekscytowania, po drugie jestem strażnikiem więc nie potrzebuje dużo snu, a po trzecie siedzieliśmy ze wszystkimi w jakimś opuszczonym hausie (ang. xd), bo uznaliśmy, że jeden dzień wolnego nam się przyda. Całą noc przegadaliśmy, trochę graliśmy w butelkę i inne gry. Tylko Piasek i Zębuszka musieli podzielić uwagę; on żeby wysyłać w między czasie sny, a ona żeby podpowiadać mleczuszkom. Bo przecież co to by była za noc bez snów? Albo bez pieniążków za zęby? (zofia doprowadziła mnie do takiego stanu) Kiedy zaczęło robić się jasno, pomyślałem, że może trzeba by kupić te wszystkie książki, bo rok szkolny za niedługo się zacznie. Więc pożegnałem się i wyleciałem z domku w którym się znajdowaliśmy. Przyjrzałem się listowi, żeby wiedzieć gdzie mam się udać. Było tam napisane, że należy kupić wszystkie potrzebne rzeczy na 'ulicy Pokątnej'. Była też mała instrukcja jak się tam dostać, na przykład przez Proszek Fiuu. Jaki znowu proszek? Chyba powinienem się już przyzwyczaić do tych 'kreatywnych nazw'. W kopercie znajdowała się saszetka z podpisem 'Fiuu tylko do jednorazowego użytku'. Ok. W ogóle mnie to nie dziwi. I kolejna instrukcja; jak używać tego proszku. Wszystko pięknie, ładnie, ale po co mi instrukcje? Jestem Jack Frost, nie potrzebuje podpowiedzi. Już i tak za dużo tych wskazówek przeczytałem. Postanowiłem, że podrzucę proszek i po prostu w niego wejdę. To nie był dobry pomysł, bo pojawiłem się przy tabliczce z napisem 'Ukośna' (XD) Dookoła mnie chodziły jakieś dziwne stwory. Na szczęście znalazłem jakiegoś normalnego kogoś i zapytałem jak się dostać na Pokątną. Wytłumaczył mi mniej więcej, a ja musiałem tym razem posłuchać jego instrukcji... Jaka to dla mnie hańba... No, ale nic, kiedy w końcu znalazłem się na pokątnej wpadł na mnie jakiś koleś. Brązowe włosy, niebieska marynarka i biała koszula. Spojrzał na mnie spod grzywki i zapytał:
-Ty też pierwszy raz tutaj?
-Noo...(bardzo kreatywna odpowiedź)
-A wiesz gdzie można kupić różdżkę?
-Nie, przed chwilą tu przyszedłem- Spojrzałem na jego torby i wpadłem na genialny pomysł- Ty już wszystko kupiłeś?
-Yhym - 'mruknął' dumny
-A pokazałbyś mi gdzie są te wszystkie sklepy i co, gdzie można kupić?
-No pewnie, a wymieniłeś pieniądze? Bo za ziemskie nic tu nie kupisz...
-Z ziemskimi to u mnie będzie ciężko- Zaśmiałem się
-Hmm... A byłeś już w banku? Może masz jakieś pieniądze i o nich nie wiesz.
-Nie wiem, a w banku nie byłem
-To chodź zaprowadzę Cię. Flyyn Rider jestem jakby co.
-Jack Frost- Kiedy to powiedziałem, spojrzał na mnie i próbował powstrzymać zachwyt, ale nic nie odpowiedział, tylko zaprowadził mnie to tego całego banku. Weszliśmy do środka, a tam było pełno dziwnych sworzeń. Flynn widząc moją zdziwioną minę powiedział:
-To gobliny... Podobno nie są zbyt sympatyczne.- Poszliśmy na koniec sali, gdzie siedział goblin, który coś pisał. Flynn zaczął z nim rozmawiać:
-Dzień dobry, Jack Frost chciałby zobaczyć czy w jego skrytce są jakieś oszczędności...- Goblin spojrzał najpierw na Flynna, a potem na mnie. Niezadowolony zszedł z fotela i powiedział:
-Proszę za mną...- Jechaliśmy jakąś idiotyczną kolejką, po której było mi niedobrze. Goblin zaprowadził nas do skrytki numer 110. Otworzył ją, a tam zobaczyłem kilka sakiewek z monetami i stary guzik.
-Flynn, starczy mi na wszystkie rzeczy?- Flynn uważnie przyjrzał się zawartości, przymrużył oczy i odpowiedział
- Na pewno starczy, weź tak z 2 sakiewki, a jakbyś chciał jeszcze jakieś dodatki to dobierz sobie jeszcze jedną garść.- Grzecznie wykonałem co powiedział. Tak, zdążyłem się zorientować, że w sprawach Hogwartu i magii lepiej kogoś się słuchać. Kiedy wyszliśmy z banku, Flynn zaczął oprowadzać mnie po wszystkich sklepach. Tak jak powiedział starczyło mi na wszystko. Najciekawszy jak dla mnie był zakup różdżki. Ta która podobno sama sobie mnie wybrała miała 13 cali, a na rączce zauważyłem malutkie żłobienia w kształcie śnieżynek. Jej rdzeniem był włos jednorożca. Podobno bardzo fajny. Flynn spojrzał na mnie z uznaniem. Wyszliśmy ze sklepu, kiedy zobaczyłem jakąś dziewczynę, której z torby wypadła różdżka. Chwyciłem ją szybko i podbiegłem do niej. Chwyciłem ją za ramię, bo było bardzo tłoczno, a nie wiedziałem jak się nazywa. Kiedy się odwróciła zamurowało mnie. Miała piękną blado różową cerę, platynowe włosy i najcudowniejsze jakie dotąd widziałem, błękitne oczy. Na szczęście w miarę szybko doszedłem do wniosku, że wyglądam jak idiota tak na nią patrząc, przez to szybko powiedziałem:
-He...Heej, bo różdżka... twoja.. wypadła i torba- Uśmiechnąłem się krzywo, podałem jej różdżkę, a ona tylko patrzyła na mnie jak na przygłupa. Dopiero po chwili zorientowałem się co powiedziałem...
**************************************
Hejoo :D
Napisałam w końcu
no
i ten
piszcie czy się podoba
od razu mówię, że następnym razem postaram się szybciej napisać ;-;
I to chyba wszystko, a jak o czymś zapomniałam to pewnie Zofia dopisze xd
Miłego (y)
~Asia c:
Teraz ja hehe
No tak
W sumie nie mam za dużo do powiedzenia lel xd
Więc tylko powiem że zapraszam na moje ( i tej mendy Asi ) inne blogi c:
Linki są w poprzednich postach
Nie chce mi się tu podawać tylko ze wzgledu na to, że jestem na komorce xd
I tylko dlatego.
Do nastepnego: 3
~zofijek
piątek, 4 września 2015
maly chyba suprajs
Hej hejhej
Tak rozdział la (jprn ) i tło
Ale
Nie mam wifi bo nam się spsul
I mam tylko dane w fonie
Rozdział 1 jest w przygotowaniach
ZNACZY JA NAPISALAM ALE ASIA SIĘ LENI
JA JUŻ MAM NAPISANEGO OD 30SIERPNIA CHYBA; __;
E-KHEM
a tło to zrobię tylko na kompie
A nie ma wifi
Jej ._.
Ale żeby to Wam wynagrodzić (XD )
To dam Wam moje zdjęcie , bo się pytalam jak wg Was wyglądam xd
Tak szczerze to nikt nie zgadl XDD
Znaczy eee no xD
Jeśli nie chcesz patrzeć na moją twarz to nie patrz
Tak xddddddd
Tak rozdział la (jprn ) i tło
Ale
Nie mam wifi bo nam się spsul
I mam tylko dane w fonie
Rozdział 1 jest w przygotowaniach
ZNACZY JA NAPISALAM ALE ASIA SIĘ LENI
JA JUŻ MAM NAPISANEGO OD 30SIERPNIA CHYBA; __;
E-KHEM
a tło to zrobię tylko na kompie
A nie ma wifi
Jej ._.
Ale żeby to Wam wynagrodzić (XD )
To dam Wam moje zdjęcie , bo się pytalam jak wg Was wyglądam xd
Tak szczerze to nikt nie zgadl XDD
Znaczy eee no xD
Jeśli nie chcesz patrzeć na moją twarz to nie patrz
Tak xddddddd
No.
Mam nadzieję że takie zdjęcie Wam starczy xd
Chcialam dać w kolorze tylko dlatego, żeby było widać jaki mam kolor wlosow w rzeczywistosci xd
..
No
Fjem rze jeztem pjengna i wokule ale nie podarujem fam wincyj zdjenc
Hehe XDD
No dobrze no
Nie będę już się zachwycać swoją uroda B)
Skromność to bardzo rzadka cecha a ja na pewno ją mam xd
Chyba mnie nie znienawidzicie za to, że lubię swoją twarz nie? ;-;
Ehm
Jesli chcecie jeszcze jakieś niespodzianki zofijka to piszcie
No
Tyle
Cześć B) :3
/Aria Elsa Sparkle
Subskrybuj:
Posty (Atom)